sobota, 11 lipca 2015

Róża.

Idąc tak z niebieskowłosym za dłoń, zauważałem ukradkowe spojrzenia innych osób. Głównie dziewczyny przyglądały się naszej parze, ich wzrok był.. okrutny, a może zazdrosny? Nie wiem, jak go opisać. Ścisnąłem dłoń Kazemaru mocniej, ten tylko uśmiechnął się uspokajająco. Pewnie też zauważył ich wzroki. Nie miałem zamiaru się nimi przejmować, skoro niebiesko-włosy również tego nie robił. W lunaparku było cudownie. Mogłem zobaczyć wiele atrakcji, oraz te cudowne róże o różnorodnych kolorach. Wracając powolnym krokiem w stronę wyjścia z lunaparku, nawet nie zauważyłem kiedy go przy mnie nie było. - Proszę Aphrodi. To dla ciebie. - Usłyszałem szept obok swojego ucha. To był jego głos. Taki ciepły i głęboki. Chwilę później poczułem w dłoniach coś długiego, podobnego szerokością i długością do patyka. Spojrzałem na swoje dłonie. Trzymałem w nich białą różę. - Jest piękna. Dziękuję Kazemaru. - Wyszeptałem cicho ruszając tuż obok niego w stronę wyjścia. - Aphrodi, wiesz może dlaczego, podarowałem Ci białą różę? - Spojrzał na mnie kątem oka. Poczułem, że muszę się zatrzymać. Chciałem dokładnie wysłuchać, jego słów. - Biała róża jest symbolem dziewictwa. Oznacza też wierność. Podarowałem Ci ją, byś miał pewność, że będę na ciebie czekać. - Poczułem jak moje serce znacznie przyśpiesza. To był cudowny dzień. Nic nie mogło mi go zepsuć. Tak mi się przynajmniej zdawało. Nawet nie wiedziałem, co mnie czeka.

sobota, 25 kwietnia 2015

Niespodzianka.

Podniosłem wzrok, a to, co ujrzałem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dopiero w tym momencie, zdałem sobie sprawę, jak dużo niebiesko włosy o mnie wie. To był piękny widok, znajdowaliśmy się w lunaparku, lecz to nie był zwykły lunapark. Można było tu również podziwiać stare zabytki, które były główną atrakcją. Poza zabytkami, był również, ogród różany, który bardzo pragnąłem zobaczyć od dziecka. Uwielbiałem róże od małego, a te, podobno były różnorodne. Były tam niebieskie, czarne, fioletowe, różowe.. To było jak ze snu. - Kazemaru.. ja.. s-skąd ty wiedziałeś? - Wyszeptałem nadal zafascynowany otoczeniem. To działo się na prawdę. Osoba, którą kochałem, wiedziała o mnie więcej, niż mógłbym sobie wyobrazić. - Mówiłem przecież, że Cię znam. - Spojrzałem na jego cudowny uśmiech spod kaskady blond włosów, lecz słysząc jego słowa, zrobiło mi się.. głupio. To było nie fair względem Kazemaru, on wiedział o mnie więcej, niż mogłem się spodziewać, natomiast ja o nim, zupełnie nic. Nim ruszyliśmy, złapałem go za dłoń spoglądając głęboko w jego cudowne bordowe oczy. Miałem ochotę trwać tak jak najdłużej, jednak zbyt szybko zawstydziłem się tym, co chciałem powiedzieć i spojrzałem w bok. - P-Proszę.. Pozwól mi siebie bliżej poznać. - Wyszeptałem cicho nie mogąc podnieść na niego wzroku, tylko mogłem sobie wyobrażać jaki teraz zdziwiony musi być. Lecz po chwili on tylko cicho się zaśmiał obejmując mnie ramionami, ja natomiast, nieśmiało wtuliłem się w niego. - Z chęcią podzielę się z tobą swoimi przeżyciami, gustami.. wszystkim, co jest możliwe. - Wyszeptał prosto do mojego ucha, a ja poczułem jak przez moje ciało przechodzą przyjemne dreszcze. Będę mógł go bliżej poznać, uszczęśliwić tak, jak on mnie dzisiaj. - Chodźmy. - Szepnął cicho, a ja kiwnąłem potwierdzająco głową ruszając z nim w głąb lunaparku.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Satysfakcja.

T-Tak.. Tak.. Jestem gotowy.. - Wyszeptałem cicho spoglądając głęboko w jego oczy. W końcu, mogłem go zobaczyć. - Cieszę się. Załóż buty i będziemy mogli wychodzić. - Wyszeptał mi prosto do ucha, głębokim głosem, takim.. że miałem ochotę siedzieć z nim w takiej pozycji wiekami. - M-Mhhmmm.. - Nie mogłem wstać, chodź.. bardziej nie chciałem wstawać. Jednak Kazemaru powoli się podniósł z ziemi mając mnie w ramionach, ja tylko musiałem utrzymywać równowagę by na nowo nie spaść. Stojąc tak, po krótkiej chwili zebrałem się w sobie i oderwałem się od niego by pójść założyć czarne adidasy, poprawiłem jeszcze bluzkę w kolorze jasnej czerwieni, a włosy spiąłem w kitkę, oczywiście, grzywkę pozostawiając. - Ta kitka Ci pasuje. - Słysząc to, spojrzałem na niego uśmiechnięty wdzięcznie, miło było usłyszeć komplement. - Dziękuję, Kazemaru. Idziemy? - Podszedłem do niego podając mu dłoń, on pewnie ją złapał kiwając potwierdzająco głową mówiąc z nie ukrywaną.. satysfakcją. Wydawało mi się, że przez chwilę widziałem w jego oku błysk. Jakby coś.. planował? - Idziemy. - Spoglądałem na niego przez połowę drogi, nie mogłem oderwać od niego wzroku. Wydawało mi się, że naprawdę musi coś ukrywać, był jakiś nieobecny, ale radosny. Ciekawe co to mogło być. Po krótkiej chwili sam się zamyśliłem, i nawet nie zwracałem uwagi gdzie dokładnie idziemy. Dopiero jego cudowny głos przywrócił mnie na ziemię. - Jesteśmy na miejscu. - Podniosłem wzrok, a to, co ujrzałem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dopiero w tym momencie, zdałem sobie sprawę, jak dużo niebiesko włosy o mnie wie.

środa, 22 kwietnia 2015

Niecierpliwość.

W końcu sobota. Wyczekiwany dzień. Tylko czekałem z niecierpliwością na tą ostatnią chwilę, aż nadejdzie wieczór, była dopiero dwunasta a ja już siedziałem w salonie gotowy patrząc co chwilę w okno czy nie idzie. Popadałem przez niego w paranoje. Kiedyś, nie pozwolił bym sobie na taki stan, kiedyś nawet nie pozwalałem sobie na zakochanie się, zawsze znajdowałem jakieś wady u danej osoby. Jednak Kazemaru ich nie posiadał, był dla mnie idealny. Czuły, miły, opiekuńczy, wesoły, przystojny.. To trzeba było mu przyznać, był nieziemsko przystojny, a te jego długie włosy. Położyłem dłonie na policzkach czując, że z każdą chwilą coraz bardziej się rumienie. Nawet samo wspomnienie niebiesko włosego od tylu dni, sprawiało, że moje serce nie mogło mieć regularnego rytmu. Bałem się, co będzie, gdy spotkamy się twarzą w twarz. Spojrzałem na zegarek po raz kolejny, była już trzynasta. Jeszcze kilka godzin i przyjdzie. Nie mogłem usiedzieć w miejscu, byłem zbyt podekscytowany. Gdy usłyszałem otwierające się drzwi szybko przeszedłem przez salon na korytarz. - Kazemaru! - Pisnąłem cicho rzucając się na niebiesko włosego, nawet nie zważałem na to, że oboje leżmy na podłodze, a ja go przygniatałem własnym ciałem. - Kazemaru, Kazemaru, Kazemaru.. - Co chwilę wypowiadałem jego imię wtulając się mocniej i mocniej. Miałem racje, te dni były męczarnią, dopiero teraz, przy nim, zdałem sobie sprawę, że kolejnej tak długiej rozłąki nie wytrzymam. - Aphrodi, spokojnie. - On tylko cicho się zaśmiał obejmując mnie w pasie. Ucałował mój policzek podnosząc się powoli do siadu, przez co ja też się podniosłem. Ostatecznie siedziałem mu na biodrach, jednak jak na razie, nie przejmowałem się tym, nawet nie zwracałem na to uwagi. Liczyło się to, że on tu był. - Ja również tęskniłem. Wybacz, że tak wcześnie. Ale nie mogłem się doczekać, by Cię zobaczyć. Jesteś już gotowy? - Czyli on również tęsknił. Czułem w brzuchu miłe wirowania, tak zwane "motylki". - T-Tak.. Tak.. Jestem gotowy.. - Wyszeptałem cicho spoglądając głęboko w jego oczy. W końcu, mogłem go zobaczyć.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Zawód.

Kazemaru.. ? - Szepnąłem cicho spoglądając na postać przede mną. Osoba odwróciła sie w moją stronę, a na moje policzki wkradły się rumieńce zażenowania. Był to mężczyzna, mojego wzrostu, z niebieskimi włosami oraz oczami tego samego koloru. - Ah, Przepraszam. Pomyliłem pana z kimś.. - Pomachałem dłońmi przed sobą śmiejąc się cicho, ze swojego idiotyzmu. On tylko powiedział coś  pod nosem, chyba obraźliwą obelgę, po czym odszedł. Ja jednak, nadal tam stałem czując w sercu ból. Ból i smutek. Minął dopiero jeden dzień, a ja już tak strasznie tęskniłem za Kazemaru. Doszło nawet do tego, że wszędzie gdzie mignęło mi coś niebieskiego, zacząłem go widzieć. Pokręciłem delikatnie głową na boki ruszając zawiedziony w stronę wyjścia ze szkoły. Nadal. Nadal cicho wierzyłem, że jednak on gdzieś na mnie czeka. Przed szkołą, domem, nawet na mieście. Podczas drogi spoglądałem smutno w ekran komórki mając nadzieje, że napisze do mnie, wyśle chodź jednego sms'a. Jednak dopiero po kilku minutach zdałem sobie sprawę, że nie podałem mu swojego numeru. - Jestem idiotą.. - Westchnąłem otwierając drzwi od domu. Patrząc na zegarek, spostrzegłem, że jest kilka minut po szesnastej. Nie wierzyłem, że czas będzie tak wolno leciał. Z niebieskowłosym godziny zawsze biegły jak szalone, lecz teraz, spędzenie minuty w samotności było jak sto lat męczarni. - To będzie dłuugii wieczór..

niedziela, 19 kwietnia 2015

Nadzieja.

Jeszcze tylko dwa dni, i będe mógł go zobaczyć. - Szepnąłęm cicho do siebie chowając do torby swoje książki. Za tydzień miałem mieć testy, strasznie się stresowałem. Wychodząc z klasy, przyuważyłem zakochaną parę, on trzymał ją za rękę, a ona, wtulała się w jego bok. Szeptali coś do siebie śmiejąc się przy tym. Zacisnąłem dłoń na pasku od torby. Żałowałem. Tak strasznie żałowałem, że nie chodzę do tej samej szkoły co niebieskowłosy. Ale nic nie mogłem na to poradzić, zaraz koniec roku i wybór licea. Trzymała mnie jednak cicha nadzieja, że trafimy do tego samego. Ruszyłem przez budynek szkolny w stronę szatni, jednak coś umknęło mojej uwadze, wcześniej nawet bym nie zareagował, ale było to coś niebieskiego.. Ruszyłem w głąb korytarza. Może to był on? Przyszedł po mnie? Nie, to nie możliwe. Ale miło by było, gdyby to jednak okazało się prawdą. Przyśpieszyłem tempo widząc stojącą postać na końcu korytarza z długimi niebieskimi włosami. Nie wierzyłem, że to może być on. Serce biło mi jak szalone, a ja stałem, nie mogąc nic z siebie wykrztusić. A co jeśli to był on, i przyszedł po mnie? Podeszłem bliżej szepcząc cicho. - Kazemaru.. ?

piątek, 17 kwietnia 2015

Szczęście.

Miło było siedzieć przy wspólnym obiedzie z kimś, komu na tobie zależy. Mimowolnie uśmiechnąłem się podczas picia herbaty, Kazemaru spojrzał na mnie przekrzywiając głowę na bok w geście niezrozumienia. - Nie, to nic takiego.. Po prostu, miło mi gdy jesteś ze mną. Czuję się.. szczęśliwy. - Szepnąłem cicho czerwieniąc się widocznie, to było zbyt zawstydzające mówić do niego takie słowa. On tylko cicho się zaśmiał, jednak tak, bym to usłyszał. - Jesteś słodki Aphrodi. Mi również jest miło, oraz jestem szczęśliwy, gdy tylko mam Cię obok. - Zawstydziłem się mocniej. Dlaczego tylko on potrafił wprawić mnie w takie zawstydzenie? Zerknąłem na niego spod swojej blond grzywki posyłając mu delikatny uśmiech. - D-Dlaczego.. przyszedłeś do mnie? - Szepnąłem cicho po chwili zdając sobie sprawę, ze swojego jąkania. To było zbyt wstydliwe, bym mógł mu spojrzeć w oczy. - Hm. Chciałem zobaczyć czy dobrze się czujesz, a tak na prawdę, stęskniłem się. - Poczułem jak niebieskowłosy powoli zaczyna głaskać moje włosy by po chwili ucałować mnie w ich czubek. - D-Dziękuję.. - Wyszeptałem zakrywając dłonią usta, Kazemaru natomiast na nowo usadowił się na swym miejscu obok mnie. - Może.. chciałbyś wybrać się do kina? - Moje serce przyśpieszyło słysząc jego pytanie. - T-Tak ! - Odpowiedziałem niemal od razu. Byłem tak strasznie szczęśliwy. Kazemaru był dla mnie niczym książę, zawsze pomagał kiedy tego potrzebowałem. - To zajdę po ciebie w sobotę wieczorem. Na mnie już czas.. - Szepnął cicho niebiesko włosy wstając od stołu, mam go nie widzieć aż do soboty? To jest nie wykonalne. Ale.. nie chce się naprzykrzać. - Dobrze.. W takim razie, do soboty. - On tylko cicho się zaśmiał całując mnie przelotnie w policzek. Gdy podchodził do drzwi, z każdym jego krokiem, czułem jak serce mi się kraja. A gdy wychodził i posłał mi ten swój cudowny uśmiech, wiedziałem, że nie dam rady.

sobota, 11 kwietnia 2015

Wstyd.

Po długiej kąpieli, musiałem w końcu wyjść z tej łazienki i stawić czoła niebieskowłosemu . Przecież go pocałowałem, przec co wyszedłem na głupka. Czułem straszny wstyd. Tak strasznie się bałem, że kiedy wyjdę, on będzie na mnie spoglądał inaczej.  Z pogardą. Delikatnie, próbując robic to jak najciszej, uchyliłem drzwi łazienki. Nie widziałem go na korytarzu więc czym prędzej pobiegłem do swojego pokoju w którym od razu się zamknąłem. Spoglądałem na drzwi oddychając już spokojniej, po chwili oparłem o nie swoje czoło. Nie mogłem mu spojrzeć w oczy, nie potrafiłem. - Długo Ci zajęła ta kąpiel. - Słysząc jego głos spojrzałem za siebie. Leżał na moim łóżku okryty do pasa kołdrą. Poczułem, jak robi mi się gorąco. Nie mogłem oderwać wzroku od jego nagiego torsu, mogłem sobie tylko wyobrażać co znajduję się pod kołdrą. Jednak wystarczyło wspomnienie jak go całuje, a moje zmysły wróciły do normalności, jednak temperatura mojego ciała, nie spadła. - P-Przepraszam, że Cię p-pocałowałem! - Ukłoniłem się w geście przeprosin jak przystało. Jednak gdy usłyszałem jak wstaje z łóżka, serce mi się zatrzymało, miałem nadzieję, że nie będzie zły. Powoli się wyprostowałem, a on to wykorzystał. Objął mnie sprawnie w pasie wpijając się w moje usta. Nie mogłem nie odwzajemnić tego pocałunku, teraz było inaczej. Teraz to on mnie całował. Objąłem go kurczowo za kark czując jak nogi uginają się pod ciężarem mojego ciała. Kazemaru przycisnął mnie do drzwi schodząc z pocałunkami na mój kark na którym pozostawił po sobie ślad. Sunąłem dłońmi po jego plecach odchylając głowę w bok, by miał lepszy dostęp. Jego dotyk mnie rozpalał, ale nie mogłem, jeszcze nie byłem na to gotów. - K-Kazemaru ja.. - Nie wiedziałem co powiedzieć, żeby go nie urazić. On jakby czytając mi w myślach szepnął cicho wprost do mojego ucha. - Nie bój się, nie posuniemy się za daleko. Powiedziałem, że na ciebie poczekam. I dotrzymam słowa. - Ucałował moją skroń kładąc się wraz ze mną na łóżku. Było tak jak w moim śnie. Całowaliśmy się wtuleni w siebie, on mnie głaskał mówiąc czułe swoła. Ja natomiast z każdą sekundą stwierdzałem, że nie dam rady już od niego uciec.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Strach.

Obudziłem się dość późno, jak na mnie. Zawsze wstawałem wcześniej by pobiegać, zrobić porządki w domu, przygotować się do treningu i spokojnie zjeść śniadanie. Lecz teraz było inaczej. Zmieniła sie jedna istotna rzecz. Wcześniej, nie miewałem snów które wprawiły by mnie w stan ciągłego spania by tylko je kontynuować, lecz teraz tak. Uśmiechnąłem się do siebie podciągając się powoli do siadu, to był mój pierwszy taki sen. Był wspaniały. W moim śnie, siedziałem wraz z Kazemaru u mnie w pokoju na łóżku rozmawiając, tuląc się, i całując. Później, niebieskowłosy powoli zaczął mnie dotykać, od pleców w dół. Czułem się ogromnie zażenowany, jednak nie przeszkadzało mi to w ogóle, jego najmniejszy dotyk przyprawiał mnie o gęsią skórkę, a sam widok o palpitacje serca. - Szkoda.. że to tylko sen. - Pokręciłem delikatnie głową a moje blond kosmyki opadły mi na oczy. Gdy je zgarnąłem zdałem sobie z czegoś sprawę, drzwi od mojego pokoju były otwarte, a ja nigdy ich nie otwierałem gdy chodziłem spać. Najbardziej mnie zaniepokoił jeden znaczący fakt, mieszkam sam. Szybko wstałem z łóżka nie myśląc na chwilę obecną o tym, jak wyglądam. Sterczące na wszystkie strony blond kosmyki, zbyt duży T-Shirt i  bokserki. Gdy usłyszałem kroki zaparło mi dech w piersi. Ta osoba zbliżała się do mojego pokoju. Nie wiedziałem co zrobić, czułem sie sparaliżowany swoim strachem. Gdyby on tu był, nie bał bym się aż tak, wystarczyłoby mi, że jest obok. - Kazemaru.. - Szepnąłem cicho zaciskając dłonie w pięści gdy odgłosy kroków stawały się wyraźniejsze. Zebrałem się w sobie by spojrzeć w tamtą stronę, minęła chwila nim mój wzrok się wytężył, a ja mogłem rozpoznać osobę stojącą przede mną. - Tak? Wołałeś mnie? - Kazemaru.. To był Kazemaru. Mój Kazemaru. Miałem ochotę rzucić się na niebieskowłosego, jednak przed oczami stanął mi mój sprośny sen, a na domiar złego, nie miałem na sobie żadnych przyzwoitych ciuchów. Zakryłem twarz dłońmi czerwieniąc się ze wstydu, on widział mnie w takim fatalnym stanie. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. - Dlaczego zakrywasz twarz? - Kucnął przede mną. Czułem to. Położył swoje ciepłe dłonie na moich, a ja, nie miałem nawet sił protestować. Gdy spotkałem jego oczy serce mi przyśpieszyło, tak mi było wstyd. - Dzień Dobry. - Powiedział z tym swoim cudownym uśmiechem puszczając mi zalotnie oczko, dla niego to była drobnostka lecz dla mnie to było coś, co sprawiło mnie o zawrót głowy. - Bry.. - Szepnąłem cicho nie niszcząc kontaktu wzrokowego między nami. Byłem szczęśliwy, że jest przy mnie. Coraz bardziej pragnąłem jego obecności. Jego dotyku, spojrzenia, uśmiechu. Położyłem dłonie na jego policzkach, nie wiele myśląc, pochyliłem się nad nim skradając szybki pocałunek na rozpoczęcie dnia. Nawet nie zauważyłem jego reakcji ponieważ gdy oboje zdaliśmy sobie sprawę, z tego co zrobiłem, już dawno zniknąłem za drzwiami łazienki. - Co ja właśnie.. Z-Zrobiłem.. ? - Spojrzałem w lustro na przeciw mojej osoby. A widząc swoje odbicie, poczułem motyle w brzuchu. Byłem zarumieniony, moje oczy błyszczały, jakbym miał się zaraz rozpłakać. A to wszystko, ten stan z którego nie ma ucieczki, to wszystko było przez niego. I on dobrze o tym wiedział.

środa, 8 kwietnia 2015

Euforia.

Gdy niebieskowłosy odprowadzał mnie do domu, przypomniałem sobie miłą chwilę. Jak siedzieliśmy razem na ławce w parku, obejmował mnie wtulając w siebie. A ja, z bijąbym szybko sercem wtulałem się, dyskretnie napawając się jego zapachem. Pachniał kwiatami, latem, morzem.. Nie świadomie podczas drogi wtuliłem się w jego ramię. A słysząc jego cichy śmiech podniosłem wzrok na niego. Jego miły śmiech wprawiał mnie w lepszy humor, sprawiał, że nie chciałem nigdy od niego odchodzić. Gdy stanęliśmy pod furtką prowadzącą do mojego domu, nie wiedziałem, co powiedzieć. Spoglądałem w bok nie mogąc znów na niego spojrzeć, jego osoba zbyt mnie onieśmielała. - Aphrodi.. - Gdy usłyszałem swoje imię, spojrzałem kątem oka w jego stronę. Stał pochylony nade mną, jego niesforne niebieskie kosmyki opadały mu na ramiona, światło latarni odbijało się od nich, sprawiając, że wyglądał niczym cud świata. - Do jutra. - Dokończył zdanie pochylając się nade mną i skradając ostatniego całusa. Był krótki, ale nawet od niego nogi się pode mną ugięły. Czułem jak wszystkie moje wnętrzności robią fikołka, a ja sam, próbowałem ustać. - Do jutra.. - Szepnąłem cicho patrząc jak odchodzi. Tylko raz odwrócił się w moją stronę, posyłając ten cudowny uśmiech. Gdy zniknął, ja nadal stałem nie mogąc uwierzyć w to, co ostatnimi czasy zaczęło się dziać. Spotykałem się z nim, a z każdą kolejną sekundą mocniej przywiązywałem. Nawet nie zdążyłem się spostrzec, a już byłem w nim zakochany po uszy. Gdy już dotarłem do swojego pokoju od razu zakopałem się pod kołdrą wtulając twarz w puchatą poduszkę. - Nie wierzę.. - Szepnąłem cicho sam do siebie, po chwili nie wytrzymując i piszcząc radośnie. Tak, nawet ja, potrafiłem mieć chwilę kiedy nie panowałem nad swoimi odczuciami. Uważałem to, za cudowny stan. Było mi tak miło na samą myśl o nim. O jego uśmiechu. O nim całym. Gdy odwróciłem się na drugi bok łóżka poczułem.. zawód. Myślałem, że tu będzie. - Uzależniam się od Ciebie Kazemaru.. - Szepnąłem sam do siebie chowając zarumienioną twarz w dłoniach. Nie mogłem się doczekać jutra. Sądze, że jutro będzie wspaniały dzień.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Spotkanie.

Siedziałem pogrążony we wspomnieniach, w których był niebieskowłosy. Kazemaru. Delikatnie, opuszkami palców dotknąłem swoich ust. Nadal czułem jego ciepłe wargi na swoich, a uczucie gorąca które wtedy czułem, na nowo mną zawładnęło. Nie minęła chwila a usłyszałem za sobą głos, który sprawiał, że moje ciało przeszły dreszcze. - Witaj, długo czekasz? - Ciepłe ramiona objęły mnie od tyłu a ja sam zakryłem włosami swą twarz która w tej chwili była cała czerwona. - Nie.. Nie aż tak długo. - Wyszeptałem cicho chcąc zmienić atmosferę. Próbowałem się uspokoić, jednak jego ramiona sprawiały, że nie mogłem. Gdy już zacząłem przyswajać się z tym uczuciem, poczułem delikatne muśnięcie mojego policzka. Jakby trzepot skrzydeł motyla. - Wyglądasz nieziemsko gdy się rumienisz. - Wyszeptał mi do ucha owiewając je gorącym oddechem, a ja czułem, że z każdą kolejną chwilą, jest mi słabiej. Zebrałem się w sobie by podnieść swój wzrok na jego cudowną osobę. On tylko się uśmiechnął, przyprawiając mnie o palpitacje serca. Nie zdążyłem się spostrzec a już ciągnął mnie w stronę lodziarni która stała nie opodal. - Dwa czekoladowe. - Czułem się zażenowany. Nie potrafiłem zrozumieć swojego własnego zachowania. Gdy puścił moją dłoń poczułem się.. opuszczony. Ten cudowny dotyk zniknął. Nawet nie minęła chwila a on stał przede mną z lodami w dłoniach. - Czekoladowe.. Skąd wiedziałeś? - Spojrzałem na niego jednak nadal byłem ogromnie zawstydzony. On tak na mnie działał. - Wiem o tobie więcej, niż ty sam. - Poczułem sie dziwinie, on o mnie wie nawet takie błahostki a ja o nim nic. Wziąłem w dłoń loda którego powoli zacząłem lizać. Nie wiedzieć czemu, czułem na sobie jego wzrok, lecz gdy tylko na niego spoglądałem on patrzył w inną stronę. To uczucie towarzyszyło mi przez całą konsumkcje loda. - Robi się już ciemno, nie sądziłem, że tak szybko czas zleci. - Gdy Kazemaru to mówił, z każdą kolejną sekundą coraz bardziej pragnąłem z nim zostać. Nieśmiało, acz pewnie, złapałem go za dłoń szepcząc cicho, jednak tak by usłyszał. - Jeszcze nie chcę się z tobą rozstawać.. - Mogłem tylko sobie wyobrazić jego uśmiech na te słowa. Potem, już tylko czułem jego usta na swoich. To był drugi raz, kiedy mną zawładnął. Jako pierwszy wsunąłem swój język w jego usta, jednak on nie był bierny i już po chwili mogłem poczuć jak jego język tańczy z moim w namiętnym tańcu. To uczucie, które czułem, było nie do opisania. Przylgnąłem do niebieskowłosego, a on objął mnie w talii ani na chwilę nie wychodząc z rytmu. Tym razem, to on pierwszy się odsunął, a jego wypowiedziane słowa, wprawiły mnie w stan.. z którego nie da się już wyjść. - Czekam na ciebie. Czekam, aż będę mógł mieć Cię codziennie dla siebie Aphrodi. Kocham Cię, i zawsze będę. - Ten stan, w którym się znalazłem, brzmi miłość.

Przegrana.

To było tak strasznie upokarzające.. Przegrałem, ja, Bóg. Nawet cudowna woda nam nie pomogła. Oni. Oni nas pokonali. Endou. Co chwilę się podnosił oznajmując, że nie podda się tak łatwo.
To było nie do zniesienia. Nawet gdy już wszyscy nie byli w stanie się ruszać, wstawali. Najgorszy był on. Niebieskowłosy chłopak. Kazemaru. Sprawił, że upadłem. Jego szybkość mnie pogromiła. Zakryłem dłonią twarz nie wierząc w to, jeszcze nigdy nikt mnie tak nie upokorzył. - Aphrodi? - Ten głos. Spojrzałem w tył i oniemiałem. - Dlaczego tu przyszedłeś? Idź świętować zwycięstwo, a mnie zostaw w spokoju. - Chciałem odejść, ale jego ręka mi to uniemożliwiła. Nie chciałem by widział mnie w takim stanie. Spoglądałem w ziemie czując, że jego bliskość tylko bardziej mnie dobija. - Nie. - Zacisnąłem dłonie w pięści słysząc jego odpowiedź. Po krótkiej chwili poczułem ciepłą dłoń na pod bródku a potem, jego usta na swoich. Spojrzałem na niego szeroko otwartymi oczami w których kącikach czaiły się łzy. On tylko się uśmiechnął i je zcałował. - C-Co ty zrobiłeś.. ? Dlaczego? Dlaczego mnie pocałowałeś?! - Nie rozumiałem tego. Z jednej strony bardzo pragnąłem jego bliskości, lecz z drugiej, chciałem uciec jak najdalej. Niebieskowłosy tylko cicho się zaśmiał swoją ciepłą dłonią głaszcząc mój policzek. - Bo Cię Kocham. - Po tych słowach nastąpił kolejny pocałunek, lecz tym razem mocniejszy, czulszy i bardziej pewny. Czułem, jak nogi uginają się pode mną więc mocno złapałem jego koszulkę. Rozchyliłem szerzej usta wpuszczając jego sprawny język do środka, który zapraszał mój do wspólnej zabawy. Całowaliśmy się długo, z pasją i namiętnością. Jako pierwszy się oderwałem czując jak brakuje mi tchu. Ośmieliłem się spojrzeć na niego, wyglądał niczym bóg. Jego oczy iskrzyły się okazując pożądanie, policzki były delikatnie zarumienione, a usta rozchylone. Łapał co chwilę powietrze nie spuszczając ze mnie wzroku. Spojrzałem w bok zakrywając dłonią usta, nieświadomie. - J-Ja Ciebie Też.. Kazemaru.