sobota, 18 marca 2023

Akceptacja.

Rozumienie emocji nigdy nie było moją mocną stroną, byłem wdzięczny Kazemaru za pojawienie się w moim życiu, jednak w tym samym czasie byłem wściekły - nie wiem czy na niego, czy na siebie. 
Otworzył mi oczy na świat, na to, co się dzieje dookoła mnie i uświadomił, na jak wiele zasługuje co sprawiło, że tylko podniosłem swoje oczekiwania względem życia i ludzi, którzy mnie otaczali - na czym tylko się zawiodłem, bo nikt prócz niego nie mógł im sprostać.
A wcale nie prosiłem o tak dużo.
Miłość rodzicielska? - Przyszła, ale o wiele za późno i ze złych powodów.
Szacunek do drugiego człowieka? - O ile zgadzam się z ich poglądami.
Wszystko to wydawało się być zbyt wielkim ciężarem dla ludzi, z którymi spędzałem czas do wczesnego rana. Dla ludzi, którym ufałem i kochałem.
To chyba normalne, że czuję się wściekły myśląc o tym, jak źle mnie potraktowali, prawda?
Tylko na kogo mam być zły? Na siebie za postawienie granic, na Kazemaru za pokazanie mi ich i wspieranie, czy może na tych właśnie ludzi którzy mnie zawiedli?
Odpowiedź jest prosta - na nikogo.
Szczerze - trochę to boli, ale przywykłem. Plus jest taki, że nie pozwalam ludziom na chodzenie mi po głowie oraz trzymam się twardo swoich zasad. Nie będę zły na ludzi którzy wybrali inne ścieżki w życiu tak długo jak nie będzie to kolidować z moimi i nie zaczną tworzyć problemów w moim życiu.
Nigdy nie czułem potrzeby bycia nad innymi - bo jestem wystarczający już teraz. Nie muszę poniżać drugiej osoby by czuć się lepszym.
Wystarczy mi Kazemaru, a nawet jeśli go zabraknie - wystarczę sam sobie.
- Jesteś piękna.
Wyszeptałem w stronę białej róży w wazonie obserwując, jak powoli uchodzi z niej życie, a płatki opadają na stół świadcząc tylko o tym, jak mało czasu jej zostało.

środa, 3 lutego 2016

Powrót.

Cały w skowronkach wróciłem do domu w dłoni obracając białą różę, nie mogłem wyjść z podziwu jaki wywarł na mnie Kazemaru. Jego osoba. Jego słowa. Wdychając zapach róży, przystępowałem z nogi na nogę wchodząc w głąb mieszkania, by usłyszeć twardy męski głos. - Wróciłem. - Obróciłem się napięcie w stronę źródła. Drzwi zamknęły się z hukiem a ja ujrzałem osobę, która ostatnimi czasy stała mi się obca. - Witaj w domu. Tato. - Co ja mówię.. Od dziecka rzadko kiedy było mi dane z nim porozmawiać. Zawsze był zajęty i nigdy nie miał czasu dla swego jedynego syna, który nawet matki nie posiadał. Dlaczego narzekam? Nie mam bladego pojęcia. Wiem jedynie, że tytułowany "ojciec" miał mnie głęboko gdzieś. Idealnym przykładem tego, było to, jak mnie omija nawet nie pytając co u mnie, czy wszystko dobrze, dlaczego tak późno wracam. Nagle cały piękny wieczór legną w gruzach. - Będę w swoim pokoju.. - Powiedziałem na moment odwracając się w stronę mężczyzny, jakby miało to coś dać. On pogrążony w papierach, rozłożony na kanapie, całkowicie oderwany od rzeczywistości jedynie kiwnął głową. Na co liczyłem? Na choć trochę ciepła z jego strony, zawsze posiadam tą złudną nadzieje.. Nie zauważyłem kiedy znalazłem się w swoim pokoju obejmując ciasno poduszkę. Łkałem cicho. Cicho jednak z nadzieją, że to usłyszy.. wejdzie i powie. - Wszystko dobrze synu? - Ale tak się nie stanie. Drzwi nadal pozostają zamknięte i nie wiem, czy kiedykolwiek będę je w stanie przed nim otworzyć.

sobota, 11 lipca 2015

Róża.

Idąc tak z niebieskowłosym za dłoń, zauważałem ukradkowe spojrzenia innych osób. Głównie dziewczyny przyglądały się naszej parze, ich wzrok był.. okrutny, a może zazdrosny? Nie wiem, jak go opisać. Ścisnąłem dłoń Kazemaru mocniej, ten tylko uśmiechnął się uspokajająco. Pewnie też zauważył ich wzroki. Nie miałem zamiaru się nimi przejmować, skoro niebiesko-włosy również tego nie robił. W lunaparku było cudownie. Mogłem zobaczyć wiele atrakcji, oraz te cudowne róże o różnorodnych kolorach. Wracając powolnym krokiem w stronę wyjścia z lunaparku, nawet nie zauważyłem kiedy go przy mnie nie było. - Proszę Aphrodi. To dla ciebie. - Usłyszałem szept obok swojego ucha. To był jego głos. Taki ciepły i głęboki. Chwilę później poczułem w dłoniach coś długiego, podobnego szerokością i długością do patyka. Spojrzałem na swoje dłonie. Trzymałem w nich białą różę. - Jest piękna. Dziękuję Kazemaru. - Wyszeptałem cicho ruszając tuż obok niego w stronę wyjścia. - Aphrodi, wiesz może dlaczego, podarowałem Ci białą różę? - Spojrzał na mnie kątem oka. Poczułem, że muszę się zatrzymać. Chciałem dokładnie wysłuchać, jego słów. - Biała róża jest symbolem dziewictwa. Oznacza też wierność. Podarowałem Ci ją, byś miał pewność, że będę na ciebie czekać. - Poczułem jak moje serce znacznie przyśpiesza. To był cudowny dzień. Nic nie mogło mi go zepsuć. Tak mi się przynajmniej zdawało. Nawet nie wiedziałem, co mnie czeka.

sobota, 25 kwietnia 2015

Niespodzianka.

Podniosłem wzrok, a to, co ujrzałem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dopiero w tym momencie, zdałem sobie sprawę, jak dużo niebiesko włosy o mnie wie. To był piękny widok, znajdowaliśmy się w lunaparku, lecz to nie był zwykły lunapark. Można było tu również podziwiać stare zabytki, które były główną atrakcją. Poza zabytkami, był również, ogród różany, który bardzo pragnąłem zobaczyć od dziecka. Uwielbiałem róże od małego, a te, podobno były różnorodne. Były tam niebieskie, czarne, fioletowe, różowe.. To było jak ze snu. - Kazemaru.. ja.. s-skąd ty wiedziałeś? - Wyszeptałem nadal zafascynowany otoczeniem. To działo się na prawdę. Osoba, którą kochałem, wiedziała o mnie więcej, niż mógłbym sobie wyobrazić. - Mówiłem przecież, że Cię znam. - Spojrzałem na jego cudowny uśmiech spod kaskady blond włosów, lecz słysząc jego słowa, zrobiło mi się.. głupio. To było nie fair względem Kazemaru, on wiedział o mnie więcej, niż mogłem się spodziewać, natomiast ja o nim, zupełnie nic. Nim ruszyliśmy, złapałem go za dłoń spoglądając głęboko w jego cudowne bordowe oczy. Miałem ochotę trwać tak jak najdłużej, jednak zbyt szybko zawstydziłem się tym, co chciałem powiedzieć i spojrzałem w bok. - P-Proszę.. Pozwól mi siebie bliżej poznać. - Wyszeptałem cicho nie mogąc podnieść na niego wzroku, tylko mogłem sobie wyobrażać jaki teraz zdziwiony musi być. Lecz po chwili on tylko cicho się zaśmiał obejmując mnie ramionami, ja natomiast, nieśmiało wtuliłem się w niego. - Z chęcią podzielę się z tobą swoimi przeżyciami, gustami.. wszystkim, co jest możliwe. - Wyszeptał prosto do mojego ucha, a ja poczułem jak przez moje ciało przechodzą przyjemne dreszcze. Będę mógł go bliżej poznać, uszczęśliwić tak, jak on mnie dzisiaj. - Chodźmy. - Szepnął cicho, a ja kiwnąłem potwierdzająco głową ruszając z nim w głąb lunaparku.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Satysfakcja.

T-Tak.. Tak.. Jestem gotowy.. - Wyszeptałem cicho spoglądając głęboko w jego oczy. W końcu, mogłem go zobaczyć. - Cieszę się. Załóż buty i będziemy mogli wychodzić. - Wyszeptał mi prosto do ucha, głębokim głosem, takim.. że miałem ochotę siedzieć z nim w takiej pozycji wiekami. - M-Mhhmmm.. - Nie mogłem wstać, chodź.. bardziej nie chciałem wstawać. Jednak Kazemaru powoli się podniósł z ziemi mając mnie w ramionach, ja tylko musiałem utrzymywać równowagę by na nowo nie spaść. Stojąc tak, po krótkiej chwili zebrałem się w sobie i oderwałem się od niego by pójść założyć czarne adidasy, poprawiłem jeszcze bluzkę w kolorze jasnej czerwieni, a włosy spiąłem w kitkę, oczywiście, grzywkę pozostawiając. - Ta kitka Ci pasuje. - Słysząc to, spojrzałem na niego uśmiechnięty wdzięcznie, miło było usłyszeć komplement. - Dziękuję, Kazemaru. Idziemy? - Podszedłem do niego podając mu dłoń, on pewnie ją złapał kiwając potwierdzająco głową mówiąc z nie ukrywaną.. satysfakcją. Wydawało mi się, że przez chwilę widziałem w jego oku błysk. Jakby coś.. planował? - Idziemy. - Spoglądałem na niego przez połowę drogi, nie mogłem oderwać od niego wzroku. Wydawało mi się, że naprawdę musi coś ukrywać, był jakiś nieobecny, ale radosny. Ciekawe co to mogło być. Po krótkiej chwili sam się zamyśliłem, i nawet nie zwracałem uwagi gdzie dokładnie idziemy. Dopiero jego cudowny głos przywrócił mnie na ziemię. - Jesteśmy na miejscu. - Podniosłem wzrok, a to, co ujrzałem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dopiero w tym momencie, zdałem sobie sprawę, jak dużo niebiesko włosy o mnie wie.

środa, 22 kwietnia 2015

Niecierpliwość.

W końcu sobota. Wyczekiwany dzień. Tylko czekałem z niecierpliwością na tą ostatnią chwilę, aż nadejdzie wieczór, była dopiero dwunasta a ja już siedziałem w salonie gotowy patrząc co chwilę w okno czy nie idzie. Popadałem przez niego w paranoje. Kiedyś, nie pozwolił bym sobie na taki stan, kiedyś nawet nie pozwalałem sobie na zakochanie się, zawsze znajdowałem jakieś wady u danej osoby. Jednak Kazemaru ich nie posiadał, był dla mnie idealny. Czuły, miły, opiekuńczy, wesoły, przystojny.. To trzeba było mu przyznać, był nieziemsko przystojny, a te jego długie włosy. Położyłem dłonie na policzkach czując, że z każdą chwilą coraz bardziej się rumienie. Nawet samo wspomnienie niebiesko włosego od tylu dni, sprawiało, że moje serce nie mogło mieć regularnego rytmu. Bałem się, co będzie, gdy spotkamy się twarzą w twarz. Spojrzałem na zegarek po raz kolejny, była już trzynasta. Jeszcze kilka godzin i przyjdzie. Nie mogłem usiedzieć w miejscu, byłem zbyt podekscytowany. Gdy usłyszałem otwierające się drzwi szybko przeszedłem przez salon na korytarz. - Kazemaru! - Pisnąłem cicho rzucając się na niebiesko włosego, nawet nie zważałem na to, że oboje leżmy na podłodze, a ja go przygniatałem własnym ciałem. - Kazemaru, Kazemaru, Kazemaru.. - Co chwilę wypowiadałem jego imię wtulając się mocniej i mocniej. Miałem racje, te dni były męczarnią, dopiero teraz, przy nim, zdałem sobie sprawę, że kolejnej tak długiej rozłąki nie wytrzymam. - Aphrodi, spokojnie. - On tylko cicho się zaśmiał obejmując mnie w pasie. Ucałował mój policzek podnosząc się powoli do siadu, przez co ja też się podniosłem. Ostatecznie siedziałem mu na biodrach, jednak jak na razie, nie przejmowałem się tym, nawet nie zwracałem na to uwagi. Liczyło się to, że on tu był. - Ja również tęskniłem. Wybacz, że tak wcześnie. Ale nie mogłem się doczekać, by Cię zobaczyć. Jesteś już gotowy? - Czyli on również tęsknił. Czułem w brzuchu miłe wirowania, tak zwane "motylki". - T-Tak.. Tak.. Jestem gotowy.. - Wyszeptałem cicho spoglądając głęboko w jego oczy. W końcu, mogłem go zobaczyć.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Zawód.

Kazemaru.. ? - Szepnąłem cicho spoglądając na postać przede mną. Osoba odwróciła sie w moją stronę, a na moje policzki wkradły się rumieńce zażenowania. Był to mężczyzna, mojego wzrostu, z niebieskimi włosami oraz oczami tego samego koloru. - Ah, Przepraszam. Pomyliłem pana z kimś.. - Pomachałem dłońmi przed sobą śmiejąc się cicho, ze swojego idiotyzmu. On tylko powiedział coś  pod nosem, chyba obraźliwą obelgę, po czym odszedł. Ja jednak, nadal tam stałem czując w sercu ból. Ból i smutek. Minął dopiero jeden dzień, a ja już tak strasznie tęskniłem za Kazemaru. Doszło nawet do tego, że wszędzie gdzie mignęło mi coś niebieskiego, zacząłem go widzieć. Pokręciłem delikatnie głową na boki ruszając zawiedziony w stronę wyjścia ze szkoły. Nadal. Nadal cicho wierzyłem, że jednak on gdzieś na mnie czeka. Przed szkołą, domem, nawet na mieście. Podczas drogi spoglądałem smutno w ekran komórki mając nadzieje, że napisze do mnie, wyśle chodź jednego sms'a. Jednak dopiero po kilku minutach zdałem sobie sprawę, że nie podałem mu swojego numeru. - Jestem idiotą.. - Westchnąłem otwierając drzwi od domu. Patrząc na zegarek, spostrzegłem, że jest kilka minut po szesnastej. Nie wierzyłem, że czas będzie tak wolno leciał. Z niebieskowłosym godziny zawsze biegły jak szalone, lecz teraz, spędzenie minuty w samotności było jak sto lat męczarni. - To będzie dłuugii wieczór..